wtorek, 24 marca 2015

Sensique velvet touch - cienie do powiek piękna dwunastka.

Witajcie, 

Dziś przychodzę do Was z recenzją cieni do powiek Sensique. Jakiś czas temu mogliście zobaczyć tę dwunastkę u mnie na FB. Wielu z Was pytało o nie. Mam nadzieję, że tym wpisem rozwieję wszelkie Wasze wątpliwości i jednocześnie odpowiem na zadawane mi pytania. 




Cienie znajdują się w wygodnych, wbrew pozorom solidnych opakowaniach (zdecydowanie lepszych niż okrągłe Velvet Touch). Napisy trzymają się na miejscu, a przy otwieraniu plastikowego wieczka nie łamiemy sobie paznokci. Dla mnie plus za funkcjinalność. 

Cienie nie są perfumowane, co ogranicza wystąpienie ewentualnego podrażnienia, czy uczulenia. Struktura niesamowicie jedwabista, nawet przy matowych odcieniach. Ładnie trzymają się pędzelka i powieki. O osypywaniu nie ma tutaj mowy. 



Ładnie się blendują, nie zanikając przy tym. Pigmentacja jest całkiem dobra, jednak zawsze nakładam cienie na bazę. W skali od 1-10 oceniłabym ją na mocne 7. Na wspomnianej już bazie utrzymują się cały dzień. Nie spotkałam się z tym, by rolowały się na powiekach moich, czy klientek. 

Wśród 12 cieni mamy wykończenia matowe i satynowe. 

Cena to 6,99 zł za 2g opakowanie. Dostępne w Drogeriach Natura. 


Od lewej: 117, 101, 132.

 Od lewej: 156, 150, 154.


 Od lewej: 149, 102, 122.

Od lewej: 155, 130, 106.

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona jakością tych cieni. Po raz kolejny produkty dostępne w Drogeriach Natura mnie nie zawiodły.

Który kolor podoba Wam się najbardziej? 

sobota, 21 marca 2015

Shave - Lab Zero - maszynka do golenia.

Witajcie,

Nigdy nie miałam ochoty, ani potrzeby pisania tutaj o maszynce do golenia. Do niedawna wydawało mi się, że maszynka, to maszynka. Jedna lepsza, druga gorsza, każda goli, jedna włos, inna skórę. Goliłam się czym popadło, z maszynką za 1,20 zł z kiosku włącznie. Jakiś czas temu w moje ręce wpadła maszynka Shave-Lab model Zero o 6 ostrzach. Czy dzięki niej, moje podejście do maszynek się zmieniło? No dobra, zmieniło się, bo o tym piszę, ale jak bardzo? Zapraszam dalej.


W minimalistycznym białym kartoniku znajduje się przepiękna, gadżeciarska maszynka z kauczukowo chromowaną rączką. Do jej trzonka przymocowana jest ruchowa główka z 6 ostrzami, paskiem nawilżającym z aloesem, witaminą E i olejkiem lawendowym, oraz gumowym paskiem. Ten drugi doskonale zbiera ze skóry resztki żelu, pianki i wody, pozostawiając skórę idealnie suchą.


Ruchoma główka doskonale dopasowuje się do ciała i jego zakamarków. Jako chodzący kościej często zacinałam sobie skórę na kościach piszczelowych, przy kostkach i na kolanach. Przy użyciu tej maszynki nie ma na to najmniejszych szans. Używałam różnej siły nacisku przy depilacji i nic.


Ostrza radzą sobie bez większych problemów z włoskami. Na potrzeby testów troszkę się zapuściłam (oszczędzę Wam zdjęć) i wzięłam się za depilację ciała. Pod koniec maszynka zaczęła zostawiać pojedyncze włoski. Pasek nawilżający jeszcze doskonale sobie radził, jednak ostrza już nie były tak genialne jak na początku. A szkoda! Dodam, że mam dość mocne włoski, a po takim wyczynie jeszcze kilkukrotnie użyłam maszynki do mniejszych obszarów.


Cena maszynki z czterema główkami to koszt około 50 zł. Rączka jest uniwersalna, więc można dokupić inne główki. Jeśli się nie będziecie zapuszczać, to maszynka będzie Wam służyła bardzo, bardzo długo. Sama rączka jest niesamowicie solidna, więc obstawiam, że będzie zakupem na lata!


Czy wrócę do jednorazówek? Na pewno nie. Podejrzewam, że za jakiś czas wrzucę kolejny post o maszynce, a właściwie o jej główkach. Zamierzam sprawdzić inne, dostępne w ofercie Shave - Lab. 


Wielorazówka, czy jednorazówka? Co wybieracie?

wtorek, 17 marca 2015

Szampon - balsam do włosów Biała Bania Agafii


Witajcie, 

Moi stali czytelnicy zapewne wiedzą, że zakochana jestem w produktach Bani Agafii. Ba, od ponad pół roku używam tylko i wyłącznie szamponów aktywatorów wzrostu. Kondycja moich włosów i skóry głowy polepszyła się. Z braku laku zdarzyło mi się w tym okresie użyć innego produktu z drogeryjnej półki i zawsze kończyło się to tragedią. Będąc w zaprzyjaźnionej Zielonej Mydlarni właścicielka poleciła mi do mojej "styranej" głowy szampon-balsam biała Bania Agafii. Długo się nie zastanawiałam, wzięłam. Jak się spisuje? Czy zastąpi moje aktywatory? Zapraszam dalej. 


W ładnej, przypominającej apteczną butelkę znajduje się 350 ml szamponu o zapachu kojarzącym się z małymi dziećmi, kąpanych w nutce delikatnych ziół. Bardzo przyjemny. 

Konsystencja troszkę lejąca się. Nie jest to glut, czy żel. Jeśli ktoś miał do czynienia z wspomnianymi wyżej aktywarotami - to ten szampon jest od nich rzadszy. 




W składzie znajdziemy wiele dobroci, między innymi:


Jagody borówki brusznicy i owoce kaliny czerwonej – intensywne działanie nawilżające, dzięki witaminom C i E
Owoce wierzbówki kiprzycy – działają odżywczo i wzmacniająco na włosy, dzięki wysokiej zawartości witaminy C, prowitaminy A, protein, kwasów organicznych i mikroelementów.
Kwiaty nagietka – działają normalizująco na gruczoły łojowe skóry głowy.
Liście pięciornika krzewiastego – pozytywnie wpływają na elastyczność włosów, dzięki zawartości flawonoidów, saponiny i garbnika.
Syberyjskie piżmo – długotrwale oczyszcza włosy.
Organiczny olej rokitnika bajkalskiego – działanie stymulujące wzrost włosów, dzięki zawartości witamin.
Olej szarłatu (amarantu) – działanie odżywcze i dotleniające, dzięki zawartości skwalenu, witaminy E oraz witamin z grupy B.
Kwiaty łąkowego geranium – działają wzmacniająco na korzenie włosów.



Jak szampon zachowuje się podczas mycia? Pieni się doskonale, wystarczy niewielka ilość, by pokryć całe włosy delikatną pianką. Sprawdza się przy zmywaniu olei i maseł. Niestety może plątać włosy, dlatego myję je bardzo delikatnie. Po umyciu zawsze nakładam odżywkę, by dociążyć moje z natury puszące się włoski. Gdy tego nie zrobię, tragedii nie ma, ale szału również nie. Moja wrażliwa skóra głowy bardzo polubiła się z biała Banią. Nie łuszczy się, nie swędzi po myciu (co ma miejsce, gdy używam większości drogeryjnych produktów). Myję włosięta co 3-4 dni.

Efekty jakie osiągam dzięki szamponowi są zadowalające. Skóra głowy jest uspokojona, włosy nawilżone, błyszczące i delikatne w dotyku.


Cena szamponu to około 10 zł. 

Znacie ten produkt? Lubicie? 

piątek, 13 marca 2015

O blogerskim spotkaniu w Pasji.


Witajcie, 



Dzień Kobiet spędziłam w doborowym towarzystwie Koleżanek Blogerek. Zeszłam z górki, na której stoi mój blok i już byłam na miejscu, w restauracji Pasja. Spotkanie zaczęło się dość wcześnie, bo o 12.30, a mimo to plany w trakcie się troszkę pozmieniały i spotkanie z Panią z Mary Kay zostało przeniesione na inny termin.


Spotkanie miało szczytny cel - zbiórkę pieniędzy dla chorej Wiktorii, zbiórkę ubrań i zabawek dla potrzebujących matek i dzieci, oraz zbiórkę dla fundacji Horacy. 


W spotkaniu udział brało 11 dziewczyn:
Aneta www.naszadrogado.pl 
Anita www.psychodelax3.blogspot.com
Gosia www.poradyherrbaty.pl
Mariola  www.lakierkowo.blogspot.com
Daria  www.cosmeticmix.blogspot.com
Renata www.renia114.blogspot.com
Monika www.swiatdzikuski26.blogspot.com
Asia www.todaytomorrowandforeverbeauty.blogspot.com
Agnieszka www.77dakota.blogspot.com
Ania  www.45stopni.blogspot.com


Organizatorki Anita i Renata zaczęły na wejściu obdarowywać nas niesamowitą ilością upominków. W między czasie przyszły Panie Kelnerki zebrać nasze zamówienia. Nie miałam dużego wyboru z racji diety bezmięsnej, więc wybór padł lekko przymuszenie na sałatkę. Pech chciał, że była za słona. Jedzenie zostało przyniesione podczas wykładu Pani z Pharmatheiss Cosmetics, zapoznającej nas z produktami, które dostępne są na naszym rynku. Nie ukrywam, że byłam zaciekawiona, ponieważ nie słyszałam wcześniej o tych produktach. Prezentacja była długa, a zamieszanie z jedzeniem przymuszało Panią do robienia przerw w zapoznawaniu nas z marką. Tuż po wręczeniu upominków od Pharmatheiss Cosmetics , Pani z Mary Kay musiała nas pożegnać, przekładając spotkanie na inny termin. 


Kolejni ludzie, którzy nas odwiedzili to reprezentanci Energetix. Miałam przyjemność poznania ich na ostatnim spotkaniu. Naprawdę wspaniali ludzie, podchodzący do życia w podobny sposób jak ja. Energetix w swej ofercie ma między innymi biżuterię (piękną!) magnetyczną, mieszadełka i podstawki magnetyczne, bieliznę, kosmetyki. Początkowo podchodziłam do Energetix z dystansem, ale odkąd używam ich mieszadełka do wody, zapragnęłam wejść w posiadanie większej ilości produktów, które mówiąc bardzo kolokwialnie naprawią pole magnetyczne. Dodam jeszcze, że dostałyśmy wspaniałe życzenia i kwiatuszki naładowało nas to pozytywną energią. 





Po wykładach i poznawaniu produktów nadszedł czas na miłe pogaduszki z nowymi i starymi znajomymi. Czas pędził bardzo szybko i niestety po 16 musiałam pójść do domu. Było bardzo sympatycznie, cieszę się że mogłam Was wszystkie zobaczyć i zamienić z Wami kilka słów. 


 Anita i Renata postarały się o to, byśmy nie wróciły do domu z pustymi rękami w dniu swojego święta. Przyznam szczerze, że byłam bardzo zadowolona z faktu, że mąż mógł zejść na dół po te rzeczy, bo obawiam się że nie dałabym rady ich wnieść pod górkę. Dziewuszki poszalałyście! 



Dziękuję organizatorką, sponsorom, oraz przedstawicielom firm, za poświęcony czas i zaangażowanie w spotkanie. 



Na prośbę Organizatorek wrzucam zdjęcia upominków, chociaż nie one są najważniejsze w tego typu spotkaniach. 

 Patron medialny: http://serwisuroda.pl/ załatwił dla nas bogatą paczkę kosmetyków firmy Eveline http://eveline.pl/

























A Wy jak spędziłyście Dzień Kobiet?

niedziela, 8 marca 2015

My Secret Chalky Matt - kredowy lakier do paznokci


Witajcie, 

Nie było mnie tutaj od bardzo, bardzo dawna. Wolę nie patrzeć na datę poprzedniego wpisu, bo wstyd i smutek mnie ogarniają. Tłumaczyć się mogę jedynie brakiem czasu spowodowanym otwieraniem studia i sporą ilością klientów. Wiele się u mnie dzieje, mam nadzieję, że niebawem będę mogła Wam opisać pozytywne zmiany mego życia dokładniej (będą także zmiany na blogu). 


Dziś pędzę do Was z recenzją lakieru, który jest jeszcze świeżynką na rynku. To biały matt z kredowej linii My Secret. Jak wiecie jestem fanką ich lakierów, poprzednia seria Nail Polish niemalże całkowicie skradła moje serce. Czy tak samo było z bielą z serii ChalkyMatt? Zapraszam, aby się przekonać. 


W charakterystycznej dla My Secret butelce znajduje się dość gęsty lakier. Właściwie początkowo wydawał mi się za gęsty i zupełnie sobie z nim nie radziłam. Zakochana jednak w jego wykończeniu, bez grama połysku ćwiczyłam, próbowałam i doszłam do tego jak go rozgryźć. Podstawą jest baza, a tak naprawdę jej brak. Gdy nakładałam lakier na bazy, mocno smużył i wyglądał bardzo nieestetycznie. Nakładany na odtłuszczony, czysty paznokieć zachowywał się zupełnie inaczej. 


Matt nie zaczyna się świecić wraz z upływem czasu (tak jak to niestety często ma miejsce przy nakładaniu topów matujących).

Lakier nie odbarwia paznokcia mimo braku bazy, łatwo się zmywa i całkiem dobrze trzyma pod warunkiem, że zabezpieczymy końcówki malując paznokieć delikatnie od spodu (pewnie większość z Was zna ten trik). Bez takiego zabiegu trwałość jest bardzo krótka - u mnie do dwóch dni. 



Cena to zaledwie 6,90 zł, dlatego uważam, że warto spróbować. Pamiętajcie o tym, że to edycja limitowana wiosna 2015. 

Po rozgryzieniu pięknie się prezentuje zarówno solo jak i w duecie.





Jak Wam się podoba takie zestawienie?